piątek, 31 maja 2013

WYPADKI CHODZĄ PO DZIECIACH C.D.


Kiedy dojechaliśmy do parteru drzwi zaczęły się rozsuwać. Winda miał już parę lat, więc trochę trzeszczała i posiadała kilka szparek tu i tam. Jedna z tych szparek znajdowała się między framugą a rzeczonymi drzwiami, a ponieważ Karol bardzo chciał wyjrzeć szybko zza otwierających się wrót, przyssał obydwie dłonie do ruchomych części i wypatrywał korytarza w powiększającej się szczelinie.
an old elevator door
Kiedy niczego niespodziewające się paluszki dotarły do framugi, drzwi starego typu nie wyczuły oporu i z konsekwencją otwierając się wciągnęły cztery z nich pomiędzy dwa metalowe elementy. Reakcja była bardzo szybka. Najpierw zdziwienie, spojrzenie na mnie, potem otwierające się szeroko oczy, a w ślad za oczami - buzia. Wszystko trwało może sekundę, syrena oświadczająca,  że dzieje się coś złego odpaliła bez problemów. Karol krzyczał a ja bardzo szybko, zanim poszło to za daleko odchyliłem jedną blaszkę i wyjąłem  cztery paluszki z pułapki. Nie było na nich śladów zadrapań, ani mocniejszych uszkodzeń, więc z ulgą uniosłem młodego do góry i przekazałem mamie na terapię buziakową. Płacz trwał jeszcze chwilę, ale na szczęście straty nie były wielkie, stąd kiedy ból minął na twarzy Karola pojawił się szeroki, jak zwykle, uśmiech.

Przytaczam tę opowieść dlatego, że mam takie poczucie, iż tata powinien być w takich chwilach mózgiem operacji i sztabem generalnym. Kiedy dochodzi do nawet najmniejszego wypadku oczekuję od siebie szybkiej reakcji i momentalnego przeciwdziałania negatywnym zdarzeniom. Nie chodzi o to, żeby komuś udowadniać ważność roli ojca, bo jestem na takim etapie życia, że jest niewiele sytuacji w których muszę coś komuś udowadniać. To bardziej takie naturalne i głęboko zakorzenione poczucie, iż w takich trudnych sytuacjach jestem po prostu potrzebny, bo potrafię na chwilę wyłączyć emocję i zadziałać. Skutecznie. CDN : ) 

środa, 29 maja 2013

WYPADKI CHODZĄ PO DZIECIACH


elevator
Jak każdy rodzic staramy się, aby naszemu dziecku nic się nie stało, ale jak każdy rodzic, mimo szóstego zmysły i oczu dookoła głowy, czasem zawalamy i dziecko robi sobie coś, co nawet by nam do głowy nie przyszło. Dobrze, jeżeli to coś kończy się szczęśliwe chwilą płaczu a potem jest powodem napisania posta na blogu. Gorzej natomiast, kiedy przypadek ma swój finał na ostrym dyżurze u chirurga. Czytelników o słabych nerwach uprzedzam, że na szczęście ta opowieść skończyła się tylko strachem i kilkoma, jak groch wielkimi, łzami Karola.

Jechaliśmy windą na parter, Karol jak zwykle przycisnął guzik -1 a potem domagał się, aby go podsadzić do przycisku z symbolem wentylatora.
- uuuuu - powiedział kiedy wiatrak osiągnął całkowitą moc przelotową.
- tak, Karol. Wiatrak działa, żeby w windzie nie pachniało psem, który wrócił ze spaceru i musiałbył się zmoczyć bo śmierdzi tu niemożebnie zroszonym kundlem rasy "everybody joins the party" - użyłem dość skomplikowanej formy retorycznej, ale rzeczywiście na piętrze 3 mieszka u nas w bloku rodzina, która wozi windą psa. Lubię psy i nie mam nic przeciwko wożeniu ich windą, ale w tym przypadku niestety jego zmoczona sierść mogłaby konkurować z zamkiem nad Loarą, z jakiego po zabrudzeniu wszystkich komnat król Ludwik któryś tam, zabiera właśnie swoją rodzinę do kolejnego, który w zamyśle miał z tego samego powodu po pół roku być opuszczony.
At one time or another you'll probably need the Dirty Dog Doormat!!!
- hau - skwitował to Karol. Miał dopiero półtora roku, więc był oszczędny w słowach. Jednak wiedziałem, że mnie rozumie.

C.D.N. 

poniedziałek, 27 maja 2013

DOKTOR cz.2

W poprzednim odcinku wprowadziłem was w temat, jak faceci postrzegają wizyty u doktora. Idźmy więc dalej.


Facet, jako ten badający wszystko szkiełkiem i okiem, może a priori zajrzeć do książeczki zdrowia dziecka, aby zobaczyć co się z maleństwem działo na poprzednich wizytach (jeżeli nie był obecny), może spokojnie zapytać żonę, czy ma jakieś specjalne pytania do lekarza ( to jest świetne wyjście, bo wtedy nie ujmując sobie nic ze swojego tatowego autorytetu, dowie się wszystkiego tego, co jest ważne i na co należy zwrócić uwagę ) a potem, będąc już w przychodni korzystać z zawsze chętnych do pomocy "zagubionym" ojcom pań pielęgniarek uśmiechając się do nich szeroko ( czyli do ósemek)

Lekarze prowadzący dzieci w zasadzie sami prowadzą wizytę (stąd chyba ich nazwa), więc nie trzeba im wchodzić w paradę. Robią swoje i mówią co z tego wynika. Warto to zapamiętać(lub zapisać, jak kto potrzebuje), bo to jest clue całej wizyty. Czy waga dobra, czy zęby wyszły, czy płucka czyste, czy serduszko bije jak trzeba. To, że dziecko czasem płacze nie zależy absolutnie od Taty. Tak się zdarza wszystkim i nie ma badań, które stwierdziłyby jakiekolwiek dewiacje statystyczne powodów płaczu u lekarza związane z płcią osoby przyprowadzającej dziecko. Przynajmniej nie są mi znane takie badania. Z resztą lekarze są przyzwyczajeni do tego, że dzieci płaczą, więc nie powinno mieć to na nich zbyt dużego wpływu. W większości wypadków są empatyczni i chętnie pomagają uciszyć maluszka.

(original pinner) The polio vacine. Our towns had to take the sugar cubes. Everyone would get in lines to get them at the local schools.  But in my school we had to line up in the hall, waiting for our innoculations - never heard of sugar cubes with the vacine in them.
Jeżeli trafia się szczepienie, to nawet lepiej, że tata jest w pobliżu bo potrzebna jest czasem silna dłoń i ręka do potrzymania młodzieży, która chce pogryźć wszystkie osoby, których zawód zaczyna się na literę P.


A najlepiej kiedy do lekarza na wizytę idzie i mama i tata. Wtedy wszystkie te chwile przeżywa się razem, w razie draki są 4 a nie 2 ręce, a dla dziecka to po prostu rodzinna wycieczka, która jest tak samo przyjemna jak wyjście do parku. No może z tym wyjątkiem, że w parku nikt nie zagląda do gardła, nie sprawdza czy pępek odpadł, nie przystawia zimnego stetoskopu do plecków i nie wbija igieł w ręce. 

piątek, 24 maja 2013

DOKTOR cz.1


Krąży taka obiegowej opinia, że facet idący sam do lekarza z dzieckiem nie jest w stanie załatwić tej wizyty tak dobrze, jak zrobiłaby to mama. Bo mniej go obchodzi, bo nie wie co było wcześniej, bo nie wie jak dziecko ubrać i w ogóle to lepiej jakby mama chodziła z dzieckiem na badania. Tata ma inne podejście, to fakt. Nie zrobi tego tak samo jak mama, ale śmiem twierdzić, że mimo iż inaczej, może zrobić to dobrze.

Trzeba także powiedzieć to jasno, że wychodzenie do lekarza na kontrole to nie jest leciutki spacerek wokół bloku i mamie też trzeba czasem ulżyć mówiąc:
- Kochanie, to wyjdę wcześniej z pracy i pojadę z naszym maleństwem na kontrolę do Pani doktor.

Google Image Result for http://www.epilepsyfoundation.org/local/massri/images/Kid-Doctor_1.jpg
Takie stwierdzenie powinno budzić w mamach radość, a nie strach, bo przecież taka wizyta  to zwykła dla dzieci rzecz, a faceci też potrafią dobrze robić zwykłe rzeczy. 


Oczywiście jak im się chce. Poza tym jak się człowiek dobrze przygotuje do takiej wizyty, to nie powinna ona się różnić od większego spaceru. Ja np. zdałem kiedyś egzamin z geometrii wykreślnej dobrze się do niego przez 4 tygodnie przygotowując. Tym, którzy studiowali na politechnikach nie muszę tłumaczyć, czemu użyłem tego właśnie porównania. 

środa, 22 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXX


Ogólnie rzecz biorąc ten tydzień był najbardziej traumatycznym tygodniem podczas całego okresu siedzenia w brzuchu u mamy. I nie chodzi o to, że musiałem się przecisnąć przez tunel o średnicy 10 cm, ale dlatego, że wszystko od samego początku tygodnia układało się źle. I tak: w piątek już było na tyle ciasno, że o ćwiczeniach nie było w ogóle mowy, zaczęło się robić coraz mniej wody wokół i oddychać płynem też się nie dało, zabawa w światełko (znaczy tata z latarką) przestała się chyba podobać rodzicom więc jakoś tak się zrobiło pusto i smutno. Poczułem się jak w domu, który został wysprzątany przed wielką podróżą, gdzie nie wolno wejść już na podłogę, bo ktoś ją dokładnie zamiótł, gdzie ostatnia lampka została wyłączona a jedynym światłem snującym poświatę jest żarówka na klatce rzucająca przez niedomknięte jeszcze drzwi smugę na przedpokój. Po raz pierwszy poczułem się sam. Do tej pory cały mój świat to był ten balonik, w którym byłem zamknięty, nie wiedziałem że może być inna rzeczywistość, odkrywałem ją i uczyłem się jej. Dlatego nie myślałem o samotności. A teraz, u progu narodzin pojawiło się we mnie uczucie, którego dotąd nie znałem. Tak jakbym wszedł na wyższy poziom człowieczeństwa gdzie wraz z poczuciem przynależności do grupy w parze idzie natychmiast chęć nie bycia pozostawionym. To chyba symptomatyczne dla ludzi, że gdy poznają coś, czego nie znają, zaraz martwią się o to, co się stanie kiedy to stracą. Potem z tego rodzą się paranoje i lęki, ale ponieważ pierwszy raz z czymś takim się spotkałem i rzeczywiście zdałem sobie sprawę z tego, że to może stać się niebezpieczne, obiecałem sobie, iż kolejnym tego typu uczuciom się nie dam i będę brał co dają, a nie martwił się, że mogą zabrać.
Mówią, że w ostatnich tygodniach ciąży kształtuje się charakter człowieka. Cieszy mnie w takim razie to, że mogę mieć na to tak duży i świadomy wpływ.

I nagle się zaczęło. Najpierw ktoś jakby spuścił wodę z basenu, potem zaczęło się robić naprawdę bardzo ciasno, a następnie w ciągu kilku godzin mama wypchnęła mnie siłami natury na świat. Uczucie przechodzenia przez dziurkę od klucza nie jest nawet porównywalne do tych, jakich doświadczyłem przy wychodzeniu, ale prawdę mówiąc to już chciałem wyjść,  zobaczyć mamę i tatę oraz pierwszy raz nabrać powietrza w płuca, a nie ciągle tylko wciągać płyny, o których już mówiłem i więcej nie chciałbym do tego wracać. I stała się jasność. I krzyk. Mamy, a potem mój. 9 punktów, a zaraz potem 10. I przekonałem się jak pachnie mama, tata, położna, pościel, korytarz w szpitalu, maszyna do mierzenia i ważenia, a potem poczułem zapach całego otaczającego mnie świata. I spodobało mi się to wszystko. Wiedziałem, że będę fanem tego, co mnie otacza.




Gdybym miał tylko bardziej kształtną głowę, to mógłbym od razu jakąś miętę wystosować do Zosi, która leżała z jej mamą na tej samej sali poporodowej. A fakt, że przypominałem obcego z filmu Ridleya Scotta, spowodował, że zaczęła płakać jak tylko na nią spojrzałem. Dlatego odpuściłem. I zacząłem się uczyć ssać. 

wtorek, 21 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXIX


Oj zaczyna się powoli, bo jakieś takie skurcze czuję. Wymazałem się więc w mazi która osiadła na dole mojego małego domku, żeby po pierwsze mieć lepszy ślizg na wyjściu z progu, po drugie jednak co naturalne kosmetyki, to nie jakaś chemia, a po trzecie to jak się człowiek nudzi i trochę boi tego co nadejdzie, to dorabia teorię do najbardziej banalnych rzeczy więc aby nie popaść w paranoję bezczynności, zająłem się babraniem w smarze, poza tym uznałem, że umazanie się śmieszne może być. 

poniedziałek, 20 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXVIII


Mama ciągle biega do łazienki. Ciągle chce siku i czuje jakbym był już bardzo blisko bramek. I dobrze czuje, bo miednica, którą rozpieram łokietkami w końcu puściła i trochę się luźniej zrobiło na dole, za to na górze ciaśniej, bo mi znów bębenek urósł i ciąży. Teraz już zagadka naturalnego porodu nie jest dla mnie tajemnicą. To zwyczajnie brzuch robi się tak ciężki, że grawitacyjnie maluszek jest wypychany w dół. A nie jakieś tam oksytocyny czy inne przyspieszacze. 

niedziela, 19 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXVII


Właściwie mógłbym już wyjść, ale po co, skoro tam może być zimno. Planuję 40 tydzień, tak jak natura chciała. Płucka zaczynają mi rosnąć a to dzięki hormonowi zwanemu Kortyzon, który mam nadzieję, że nie ma nic wspólnego z najstarszym zawodem świata, bo tak bardzo podobnie się pisze. I znów. Skąd znam takie słowa? No skąd? 

sobota, 18 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXVI


Mamy problem. Zaczynam być głodny a wokół nie wiele do jedzenia. No a z tej desperacji musiałem zadowolić się resztkami mojego owłosienia oraz tego planktonu, który pływał w wodach mamy. Ja wiem, że to brzmi obrzydliwie, ale uwierzcie mi, że człowiek jak głodny to robi rzeczy estremalne. I tak mi się zdarzyło, ale obiecuję, że już nie będę brał do buzi rzeczy wewnątrzustrojowych. Tylko już mnie powoli stąd wypuszczajcie, bo albo nie dotrzymam obietnicy i rozpocznę proces samopożerania albo odgryzę mamię śledzionę

piątek, 17 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXV


No i koniec. Zrobiło się ciasno, ćwiczyć nie mogę i zacząłem tyć. Teraz ważę 2,5 kilo i całą linię szczupania szlag trafił. Ciekawe kiedy się będę stąd ewakuował bo ciasno i duszno się trochę robi. 

czwartek, 16 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXIV


Tata będzie dumny. Że się tak wyrażę 'jąderka' zeszły ( a właściwie weszły - bo przypominam, że wiszę do góry kuprem) do moszny. Jak się chce, to moszna!
Teraz spędzam najwięcej czasu na przepompowywaniu wód przez płuca. Jak sobie pomyślę, że po każdym takim ćwiczeniu moja siłownia zamienia się w szalecik, to aż mi się słono w ustach robi...

środa, 15 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXIII


Oglądaliście terminatora, kiedy mu rozwalili oko i widać było jak kamerka w głowie zwęża i rozszerza przysłonę? Nauczyłem się tak robić! Nie wydaję co prawda tego charakterystycznego dźwięku malutkich przekładni śrubowych, ale zabawa jest przednia. Ciemniej, jaśniej, ciemniej, jaśniej. 


Terminator
Strasznie to fajne, jak po kolej włączają mi się funkcje. Czuję się jak restaurowany oldtimer marki Buick, którego nagle ktoś zaczął naprawiać i uruchamiać powoli kolejne obwody. Tylko dla odróżnienia, ja mam jeszcze zerowy przebieg i całkiem niezniszczone ogumienie. A do tego ważę już 2 kg. 

wtorek, 14 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXXII


Zanika lanugo (czyli sierść, przez którą między innymi myślałem, że moim tatą był orangutan) i teraz już będę cały różowy w sam raz do całowania przez mamę, tatę oraz cioć i babć wianuszek. Trochę mało miejsca się zrobiło na codzienny jogging, ale jakoś daję radę. A jak tak się przeciągnę, to i 40 cm wyniosę. Nieźle, nie?
Jest jeszcze taka mała niezręczność, o której matka natura nie pomyślała z głową. Nie wiem, wszystkie dzieci odczuwają to tak samo, ale dla mnie od tego momentu to tak jak siedzenie w malutkim baseniku, w którym spędza się kilka miesięcy, pije się co tam los przyniesie i nie ma ni jak dostępu do toalety. Mówią, żeby nigdy nie należy robić we własne gniazdo, ale to przysłowie niestety nie tyczy się brzdąców w stanie prenatalnym. Już  nigdy nie dam się wcisnąć tam, gdzie teraz siedzę. Nigdy!

niedziela, 12 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXX


Znów czkawka. Nie skarżę się, bo wiem, że nic się nie da zrobić. Ja tylko tak gwoli informacji. Ale za to coś się otworzyło w moim nosie bo zacząłem czuć zapach. To ciekawe, bo teoretycznie w wodzie zapach się nie rozchodzi, ale praktycznie jest tak (o czym przekonał się nie jeden turysta z ranką na nodze uciekający przed płetwą grzbietową, która nagle ukazała się zaraz obok jego materacyka) że jednak zapach pod powierzchnią można rozróżnić. I teraz wiem, jak pachnie mama. To daje duże poczucie bezpieczeństwa, bo jak się kiedyś zgubię w domu, albo nawet na podwórku, to wystarczy, iż wciągnę powietrze nosem i już będę wiedział gdzie ona jest. A jej zapach jest taki słodki i ciepły. I trochę lepki. Pytacie jak zapach może być lepki? Sam nie wiem, ale to chyba dlatego, że to dopiero pierwszy dzień, kiedy w ogóle zacząłem coś węszynosić i moje oceny są jeszcze bardzo niedokładne i pierwotne.

Mam też wrażenie, że zmieniła mi się perspektywa. Gdyby to stało się kilka tygodni temu, miałbym kolejną schizę i zapewne uznałbym mój byt człowieczy za zagrożony na korzyść formy nietoperzopodobnej. Innymi słowy, zawisłem czupryną w dół i za nic nie mogę się odkręcić. Do tego, ponieważ zawisłem nogami do góry, obwisły mi stópki na dół, kolanka przykurczyły do brzuszka i żeby uzyskać jaką taką równowagę skrzyżowałem rączki opierając się o miednicę mamy łokciami. Normalnie występy Hudiniego przy mnie to przedszkolne Jasełka. 


Gorgeous little bat!

sobota, 11 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXIX


Jestem prawie 30 centymetrowym tworem i doszedłem do wniosku, że należy powoli rozpocząć program ćwiczeń, żeby szyku nadać po wyjściu, nie mieć zakwasów i w ogóle w formie być, bo to wstyd żeby było inaczej. Opracowałem sobie program ćwiczeń ogólnorozwojowych, które w założeniu miały na celu rozbudowę tkanki mięśniowej głównie w partiach górnych (biceps, triceps i jeszcze jeden ceps, którego nazwy przecież znać nie mogę) oraz paluszki. Mięśnie paluszków są po to, aby łapać włosy rodziców, ściągać obrusy z ustawionymi na nich wazami o wartości sentymentalno-pokoleniowymi, a także po to, aby szczypać tatę o 5 rano w tę część ucha, która jest miękka i luźna. Ale to wszystko oczywiście później, nie mniej jednak ćwiczenia rozpisałem już w 29 tygodniu. Rano 100 pompek oraz skręty w prawo i lewo. 50 skłonów i mostek. Wieczorem ten sam zestaw. Nie rozumiem dezaprobaty mamy (wygłaszanej poprzez wykrzykiwania mojego imienia, tak jakby uważała, że usłyszę ją i coś to zmieni) na moje ćwiczenia, skoro robię to dla naszego wspólnego dobra ( w końcu ona to ja, nieprawdaż?)

piątek, 10 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXVIII

Naukowcy twierdzą, że dopiero na tym etapie zaczynamy mieć sny. A to guzik prawda. My śpimy i śnimy od samego początku, od stanu dwóch komórek i są to bardzo skomplikowane sny. Kolorowe, smaczne, dźwięczne i ciepłe. Dzieciństwo to magia. 

Foggy dream
Szkoda, że naukowcy są tacy dorośli. Gdyby nie dojrzeli tak szybko, dużo łatwiej byłoby im uwierzyć w to, co próbują odkryć u dzieci szkiełkiem i okiem. Nie chciałbym być chyba naukowcem jak dorosnę.

czwartek, 9 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXVII


Osiągnąłem kilogram. Mama około 10.
Jest jedna rzecz, która mi przeszkadza ale jeszcze nie odkryłem czy to aby na pewno jest to o czym myślę. Jeżeli tak, to muszę stwierdzić, że moi rodzice wstydu nie mają. Mianowicie chodzi mi o dość ostatnio częste uciski na brzuch (gdzie przypominam Ja jestem) połączone z delikatnym acz rytmicznym pomniejszaniem mojego lokum, przyspieszonym metabolizmem (przypominam także, że ja jestem połączony z mamą okablowaniem i czuje nawet jak ma delikatną niestrawność) a na końcu jakimiś wrzaskami, które bliźniaczo przypominają krzyk, jaki słyszałem w stanie zygotalnym. Tak przy dziecku? Normalnie sromota i piekło. Mam nadzieję, że to jednak mama zaczęła ostatnio jeździć zatłoczoną komunikacja miejską, w gorący dzień i w godzinach szczytu, a wydzieranie się tak, że pępowina puchnie to efekt kłótni między moją przyszłą rodzicielką a panem, który nie chciał jej ustąpić miejsca. 

środa, 8 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXVI


Widzę! Plamy jakieś co prawda, ale pierwszy raz otworzyłem oczy i zamrugałem do całego świata. Radiowiec powiedziałby "No szkoda, że Państwo tego nie widzą". Teraz już nie będzie nudno, bo dołożyłem kolejny zmysł, którym od dziś mogę się bawić. Obserwowałem czerwone plamy na brzuchu mamy, tylko że od środka. To wyglądało jak  wielka mgławica w Orionie. Mam podejrzenie, że tata świecił latarką w okolicy pępka swej żony, a ja miałem wielką radość z możliwości ujrzenia czegoś takiego. 


A new picture of the starry smudge below Orion Nebula. The Orion Nebula is located about 1,350 light-years from Earth. The cloud of gas and dust is a nursery for young stars. The red blobs in the features near the center of the image are young, growing stars that are hidden by dust in visible light.

Można nawet powiedzieć, że to był pierwszy kontakt audiowizualny z rodzicami. Audio, gdyż tata przy tym świeceniu znów śpiewał "wlazł kotek", ale tym razem nie miałem litości kopać Bogu ducha winnej mamy. Moimi pierwszymi słowami jakie powiem, jak już będę mógł prawdopodobnie będzie "kotek - nie". Taka prenatalna trauma. 

wtorek, 7 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXV


O kurcze, jakieś okablowanie tu naokoło mnie jest. Udało mi się chwycić, ale urwać się nie da. Poza tym mam to coś podłączone do brzucha, więc może lepiej nie ruszać? Trochę nudno, bo rodzice chyba przeczytali gdzieś, że mi się słuch wyostrzył i jakoś ciszej mówią. 

poniedziałek, 6 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXIV


Skandal! Mój stary chrapie wydając dźwięki jakby Batory wypływał z portu Gdynia do Pstkowa i włączył wsteczny ciąg, aby uchronić się przed zderzeniem z falochronem. Przekleństwem stał się ciągle udoskonalany przez naturę narząd słuchu. Budzenie dzieci w nocy powinno być wpisane na listę zbrodni przeciw ludzkości i ścigane z urzędu.  Prawicowe partie mogłyby zająć się tym tematem, szczególnie iż chodzi o dzieci nienarodzone. Sprawa ta będzie na mojej short liście jak się tylko wykluję.

niedziela, 5 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXIII


Coraz lepiej ich słyszę. Nawet poznaję głos mamy. Tata zaczął śpiewać "wlazł kotek" i uznałem,  że jak mnie tak zawsze będzie traktował, to nigdy z nim nie pójdę na piwo.  Czy wiecie, że gdybym dziś zdecydował się na przyjście na świat, to przy dzisiejszym stanie rozwoju medycyny, byłaby szansa, żebym dał radę? Ale ja wcale nie chcę nigdzie iść. Tu mi sie podoba i raczej zostanę tu na dłużej. 

piątek, 3 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XXI


Zaczyna się robić ciasno. I dobiegają mnie jakieś dziwne powtarzające się dźwięki  przez które nie mogę spać, a niestety ich powtarzalność zbiega się zazwyczaj z porą nocnej drzemki. Taki niski mruk, przez który przebijają słowa, które mniej więcej brzmią tak: "...Koty dwa, szare bure coś tam, coś tam". Co za jakaś deliryczna sieczka? Jeżeli ten ktoś ( a zakładam, że to Tata) próbuje mnie tym uśpić, to odnosi skutek skrajnie odwrotny. W takich wypadkach pozostaje odciąć sobie dopływ tlenu, ale mimo najszczerszych chęci nie potrafię tak zgiąć pępowiny, żeby mnie zmuliło, więc czasem kopię w ruchu desperacji i dezaprobaty, ale to ma efekt całkowicie odwrotny. Rodzice piszczą i krzyczą "Zobacz Kochanie, znów kopnął jakie to słodkie". Ludzie, czy wy nie rozumiecie, że coś wam staram się powiedzieć? Czy w spożywczym stojąc w kolejce kiedy współstacz bez krawata sprzeda wam kopa w brzuch powiecie " O rany, jak Pan pięknie kopnął!" czy zapytacie się "o co Panu chodzi?". A ja sobie mogę kopać i kopać. I tylko pisk radości. No po prostu deska z gwoździem. 


czwartek, 2 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XX


W mordę  mam czkawkę, a proszę wyobraź sobie jak trudno znaleźć sposób, żeby się jej pozbyć, kiedy cały czas mam wodę w ustach, nie mogę wstrzymać oddechu bo nie oddycham a sam się przestraszyć nie umiem. Masakra. Hyp...

środa, 1 maja 2013

CIĄŻA Z PERSPEKTYWY MAŁEGO CZŁOWIEKA - TYDZIEŃ XIX


Przez ostatni tydzień zacząłem się zastanawiać, skąd jak wiem tyle rzeczy, skoro nawet jeszcze nosa nie wystawiłem na zewnątrz mamy, a myśli jakie formułuję zaskakują mnie samego. Czasem słowa, które wpadają mi do głowy nie mają znaczenia aż do momentu kiedy o nich pomyślę. A zaraz potem jak je wyeksplikuję, nabierają znaczenia i już wiem co przez to chciałem przekazać. To bardzo specyficzne uczucie, sam się z nim czuję dziwnie. Ani nie ma to zabarwienia pejoratywnego ani nie widzę tego w samych superlatywach (o widzicie, znów jakieś dziwne słowa).
Może to wszystko dlatego, że w tym tygodniu rozpoczęła się produkcja testosteronu i jak się to wam nie podoba, to mało mnie to obchodzi i jak się ktoś zbliży, to mogę mu strzelić z liścia.