poniedziałek, 24 sierpnia 2015

czwartek, 13 sierpnia 2015

MALI HEJTERSI


Myślę sobie, patrząc na to jak bardzo nasze dzieci siąkną od nas nasze poglądy, jak kopiują nas w masie swoich zachowań, jak bardzo jesteśmy dla nich przewodnikami. Dzieci porozumiewają się tak bardzo językiem ciała i tak bardzo nie potrafią jeszcze na poziomie emocjonalnym kłamać, że wyobrażam sobie, jak świetnie dzięki temu odczytują naszą mowę ciała, nasze grymasy i to co na prawdę myślimy - nie mówimy, a pokazujemy. 

Dlatego osoby, które kierują się nienawiścią i mają głęboko schowany cel krytyki innych a także narzucenia im swojego zdania, mają taki właśnie wpływ na swoje dzieci. Jeżeli ktoś znajduje czas na to, aby mając (całkiem słusznie, bo czemu nie) nawet mocno ugruntowane przekonania wobec otaczającej go rzeczywistości, wyrażać swoje zdanie na zasadzie "świat powinien być taki, jak ja uważam; nie powinno się robić rzeczy, które są niezgodne z moimi wartościami społeczno/moralno/religijnymi; ludzie którzy robią lub myślą inaczej są źli" muszą mieć do swoich przekonań bardzo dużo emocji. Albo te emocje są spowodowane brakiem pewności siebie w swoich przekonaniach albo ślepym patrzeniem w jednym kierunku bez chwili zastanowienia, czy może jednak są inne opcje, nie koniecznie lepsze, ale inne. 

Tacy ludzie, którzy na siłę chcą zmieniać świat na swoją modłę uważają, że mają prawo mieć wpływ na innych. A tym bardziej na swoje dzieci. Nawet jeżeli świadomie pilnują się, żeby tego typu teksty nie przenosiły się z poziomu dorosłych na poziom dzieci, to w zachowaniach, gestach, komentarzach a nawet samopoczuciu się to przenosi. A potem dzieci, jako że rodzice się dla nich naturalnymi przewodnikami na początku świadomego życia, podejmują ten sam dyskurs wchodząc a to w nietolerancję, a to w homofobię albo w nacjonalizm. 

Od pewnego momentu przejmujemy na siebie odpowiedzialność prowadzenia dziecka za mentalną rękę i ręka ta jest tak łagodna jak my sami, albo tak szorstka, jak słowa które wypowiadamy lub myśli które generujemy. 

Bycie otwartym pokazuje także, że nie jesteśmy konserwą, bo akceptujemy to co przynosi nowego świat. Nie musimy się z tym zgadzać, możemy mieć odmienne zdanie, ale szanowanie inności jest wartością. To wraca - bo jeżeli pokażemy, że potrafimy szanować inność, to może okazać się, że cały świat pójdzie tak do przodu, że to my właśnie zostaniemy jako ci "INNI". I wtedy lepiej byłoby, żeby cała reszta nas szanowała i akceptowała, a nie chciała zmieniać. 

Trzeba mieć w sobie także odwagę, żeby przed naszymi dziećmi powiedzieć - "Uczę się od Ciebie rzeczy, których nie miałem możliwości nauczyć się bez Ciebie. Moje zdanie na temat świata zmienia się od chwili Twojego przyjścia na świat. Jestem bardziej otwarty na rzeczy, od kiedy jesteś. Czerpię z Ciebie tak jak Ty czerpiesz ze mnie. Jestem lepszy dzięki Tobie. "

Jeżeli nie możemy tak powiedzieć, a język w którym brakuje miłości do drugiego człowieka niepodzielnie panuje między rodzicem-światem, a przez to także między dzieckiem, nienawiść i brak wyrozumiałości będą rosły w siłę. W domu, w rozmowach między ludźmi, w uczuciach. 

Jestem odpowiedzialny za to, czym kieruje się moje dziecko. Jeżeli pokażę mu, że człowiek, niezależnie od płci wiary, poglądów, koloru skóry, orientacji seksualnej jest wartościowy przez to co robi, jakie emocje przekazuje, jak potrafi pomóc i czym się podzielić, a nie dlatego, że należy do jednej czy do drugiej grupy społecznej, będzie mojemu dziecku łatwiej potem rozmawiać z ludźmi, słuchać ich i czerpać te dobre rzeczy. I mówić językiem wypełnionym zrozumieniem, empatią i chęcią słuchania. 

Może wtedy zniknie z naszego słownika bardzo popularne słowo zaczerpnięte z angielskiego, które określa tych, którzy niosą i świecą w oczy kagankiem nienawiści. 
źródło zdjęcia: https://www.etsy.com/listing/205446965/dont-hate-rainbow-graphic-baby-bodysuit?ref=unav_listing-same

czwartek, 6 sierpnia 2015

Tajlandia we 4 - Karol kapitanem :)


ZMIANY

Zmiany są dobre, choć wyrzucają nas ze strefy komfortu i powodują, że przez chwilę czujemy się niepewnie - przez chwilę dłuższą lub krótszą. Jak bardzo przyzwyczajeni jesteśmy do tego co nas otacza niech zaświadczy zapach własnego mieszkania, który czujemy dopiero po tym jak na trzy tygodnie wyjedziemy na wakacje i przez ten czas nie przebywamy w mieszkaniu. Dopiero wtedy czujemy jak naprawdę pachnie nasze M. 

Miałem też taką sytuacje kiedyś w pracy, że wybudowano dodatkową toaletę bliżej mojego biurka, która była lustrzanym odbiciem tej, do której zazwyczaj chodziłem. Pierwszy raz, kiedy użyłem nowej, wychodząc z kabiny skręciłem odruchowo w prawo i moje zdziwienie było ogromne, kiedy okazało się, że drzwi wyjściowe zamurowano w czasie kiedy byłem wewnątrz. Efekt był piorunujący, bo mój umysł tak bardzo przyzwyczaił się do poprzedniego układu, że w pierwszym momencie podejrzewałem, że ktoś rzeczywiście zrobił mi żart. Piszę o tym, gdyż biorąc pod uwagę jak bardzo intensywnie na dorosłego wpływają zmiany, pewnie dla dziecka efekt ten jest jeszcze mocniejszy, albowiem one w ogóle mocniej wszystko przeżywają. I teraz czy przestawienie łóżka w drugi kąt powoduje, że dziecko gorzej śpi? Czy odmalowanie dziecku pokoju na inny kolor powoduje jego dyskomfort? I w końcu czy zmiana grupy w przedszkolu po wakacjach spowoduje, że dziecko nagle przestanie chcieć tam chodzić?


Zmiany są dobre, bo umysł się musi zaadaptować. Jeżeli nie zmieniamy się, to znaczy że się cofamy. 

W Japonii popularna metodą zarządzania całymi przedsiębiorstwami jest KAIZEN. To idea mówiąca o tym, że należy ciągle coś zmieniać, żeby dotrzymać tempa zmieniającego się świata. Krzywa zmian musi być szybsza niż krzywa postępu otoczenia, bo jeśli tylko przez chwilę ta pierwsza jest pod tą druga, oznacza to że rzeczywistość nas wyprzedza i nie jesteśmy liderami w innowacjach. To oczywiście teoria zarządzania, ale Japończycy są mistrzami wdrażania ideologi życiowych w procesy, które nam wydają się w tej dziedzinie zupełnie nie relewantne. Zakładam także, że w Kraju Kwitnącej Wiśni jeżeli pracownik siedzi pół roku przy tym samym biurku, to albo jest przeznaczony na emeryturę albo ktoś testowo posmarował stanowisko klejem szybko polimeryzującym. 

Zmiany też powodują kreatywność, bo umysł próbując zaadaptować się do nowych warunków podsuwa sposoby jak nową sytuację ogarnąć. 

Nasze szare komórki lubią wyzwania, mamy ogromne zdolności adaptacyjne jeżeli chodzi o umysł, zmiany powodują emocje a emocje uruchamiają całą masę chemii, tak potrzebnej w nas, aby funkcjonować. Chodzi o to, żeby te zmiany były na tyle umiarkowane, aby nie przedobrzyć i zamiast stymulacji spowodować frustrację. 

Co będzie dane nam doświadczyć, czy rozwój czy frustracje dowiemy się już we wrześniu, kiedy Karol omijając grupę przedszkolną II pójdzie od razu do grupy III.

wtorek, 4 sierpnia 2015

X

Myślałem, że nie chcę przelewać tych emocji na klawiaturę, ale z drugiej strony pewnie wszyscy, którzy spotkali się ostatnio z tragedią jaka spotkała jednego z rodziców zastanawiają się jak bardzo niesprawiedliwy jest los kiedy zabiera rodzicom dziecko. Więc oto moje myśli - ojca dwójki malutkich dzieci. 

Jak bardzo wielki smutek musi wlać się w serce rodzica, kiedy tak brutalnie przestaje istnieć możliwość powiedzenia choć jednego słowa do swojego ulubionego słuchacza, jak bardzo boli widok książek na półce w pokoju dziecięcym i jak boleśnie pachną ubrania, które rozrzucone po pokoju ostatni raz trzeba zebrać. Nie ma skali, która pozwoliłaby na określenie jak wielki bezmiar rozpaczy huczy w człowieku w takiej chwili. Myśląc o tym nawet nie zbliżam się procentu cierpienia osoby, która musiała takie doświadczenie przeżyć. A jakby się tak zastanowić to wypadków takich jest pewnie dużo, tylko nie słyszymy o nich. 

Współczuję - to znaczy odczuwam echo tego co tacy ludzie wtedy odczuwają. To echo, choć jest tylko echem jest wystarczajaco mocne, żebym po takiej wiadomości usłyszanej gdzieś w przelocie dnia codziennego musiał na chwilę schować się gdzieś, gdzie jest cicho i starając nie wizualizować sobie tego personalnie wziąć 2 oddechy i iść dalej. Mam ten komfort, że mogę iść dalej. Kiedy pomyślę o tych, co nie mogą tego zrobić przejmuje mnie smutek. Wiem, że bez porównania, ale i tak wielki. 

Czy to oznacza, że należy zamknąć dzieci w klatce, żeby im sie nic nie stało? Ja mimo wszystko nie umiem, choć od jakiegoś czasu wolniej jeżdzę samochodem, przejeżdżając przez pasy bardzo uważnie rozglądam się i staram się ograniczać te elementy, które zależą ode mnie w bezpośrednim kontakcie ze mną. 

Chciałem pomyśleć co bym powiedział, gdybym musiał coś powiedzieć do osoby dotkniętej taką tragedią, ale... nic bym nie powiedział. Nie sądzę, żeby jakiekolwiek słowa mogły cokolwiek w takiej sytuacji zmienić. Tylko czas w takim wypadku może.    

niedziela, 2 sierpnia 2015

WAKACJE I TĘSKNOTA. TAKŻE ZA DZIECIAKAMI.


Pierwsze takie wakacje. Bo jest nas czwórka i jakoś trzeba sobie poradzić z faktem, że Karol nie idzie do przedszkola, jest Klara, która nie liczy dni i dla niej czy wakacje czy nie, należy tak samo mocno się nią zajmować. Ja też trochę więcej teraz wyjażdam, więc tęsknota dopada mnie gdzies w samotnym hoteliku kiedy kładę się spać i wiem, że nie mogę zajrzeć do Karola do pokoju aby sprawdzić, czy się aby nie odkrył ani rzucić okiem na Klarę, czy aby ma ciepłe rączki. 
Im bardziej wrastamy w siebie tym bardziej czujemy, że rozstania, nawet na te kilka dni, są na początku bardziej odczuwalne. 

Karol przez dwa miesiące wakacji nie będzie chodził do przedszkola, więc aby nie wypadł z dynamicznego rytmu zapewniliśmy mu atrakcje w postaci wyjazdu nad morze z moją mamą. Kiedy go odwoziłem do Niej wytłumaczyłem, że to tylko 7 nocowań i że w miarę szybko po niego przyjedziemy. Zrozumiał, a ponieważ wyjazd takiego typu jest dla niego atrakcyjny, nie miał problemu żeby się spakować i żeby wsiąść do nie swojego samochodu. Kiedy jednak już miał odjeżdać powiedział do mnie:
- Tato, będę za tobą tęsknił - i spojrzał się na mnie prawie w wyrzutem, jak ja w ogóle mogę go puścić bez rodziców. 
- Nie przejmuj się, będzie fajnie. Czy teraz mogę zaproponować Ci lody, które zupełnie przekonają Cię, że wyjazd z moją mamą to naprawdę świetny pomysł? - uciekłem się do formy pytania sugerującego oraz do wzmocnienia argumentacji ordynarnym przekupstwem. 
- Tak, lody mnie przekonają - odpowiedział i właściwie skończyliśmy temat rozterek przedwyjazdowych.



Przekupywanie jest złe, ale czy jest rodzic, który choć raz nie uciekł się do tej niskiej formy przekonywania? 
A najgorsze jest to, że kiedy dziecko wyjeżdża, kiedy drugie pójdzie już spać, a cisza na chwilę opanuje całe mieszkanie czegoś brakuje, tak jakby brak dźwięków był aktywnym wskaźnikiem, że osób, które zazwyczaj wypełniają ciszę, nie ma i na razie nie mają zamiaru wracać. Zabawki leżą w tej samej pozycji co wieczorem, w łazience jest porządek a w kuchni nie ma na stole pustego pudełka po serku homogenizowanym jak co rano. 

Niby wiemy, że to przejściowe, a jednak brakuje tego i chciałoby się wrócić do normalności. Jak nienormalna jest chęć powrotu do normalności, która dla innych jest nienormalnością, wiedzą tylko rodzice tęskniący za swoim dzieckiem na wakacjach. 

Do tego dorzuca się tęsknota to reszty rodziny i do żony, bo będąc daleko od domu muszę sam przeżywać moje małe tęsknoty i nie mogę się podzielić nimi z najbliższą. To też jest mocne uczucie i należy je wykorzystać do tego, żeby po powrocie do domu powiedzieć żonie - "tęskniłem za Tobą". Tak myślę, więc tak Jej powiem jak wrócę.  

KLECHDY DOMOWE - tęsknić można.

z cyklu KLECHDY DOMOWE
Dzwonię do Karola, który spędza kilka dni u babci.
- Cześć, muszę Ci coś ważnego powiedzieć - w pierwszych słowach zwracam się do mojego syna.
- Co mi musisz powiedzieć? - pyta on
- Trochę za Tobą tęsknię - odpowiadam zgodnie z prawdą i czekam na odpowiedź. 
- .............( chwila ciszy na zastanowienie) no..... dobra. Możesz tęsknić - odpowiada Karol i dodaje - oddawam Ci babcię.
Dobrze, że mogę za nim tęsknić. Jak przyjdzie moment, że dostanę oficajlne pozwoleństwo na podwożenie go do przedszkola, to znaczy że na prawdę mogę wszystko z moim synem!