Jechaliśmy windą na parter, Karol jak zwykle
przycisnął guzik -1 a potem domagał się, aby go podsadzić do przycisku z
symbolem wentylatora.
- uuuuu - powiedział kiedy wiatrak osiągnął
całkowitą moc przelotową.
- tak, Karol. Wiatrak działa, żeby w windzie
nie pachniało psem, który wrócił ze spaceru i musiałbył się zmoczyć bo śmierdzi
tu niemożebnie zroszonym kundlem rasy "everybody joins the party" -
użyłem dość skomplikowanej formy retorycznej, ale rzeczywiście na piętrze 3
mieszka u nas w bloku rodzina, która wozi windą psa. Lubię psy i nie mam nic
przeciwko wożeniu ich windą, ale w tym przypadku niestety jego zmoczona sierść
mogłaby konkurować z zamkiem nad Loarą, z jakiego po zabrudzeniu wszystkich
komnat król Ludwik któryś tam, zabiera właśnie swoją rodzinę do kolejnego,
który w zamyśle miał z tego samego powodu po pół roku być opuszczony.
- hau - skwitował to Karol. Miał dopiero półtora
roku, więc był oszczędny w słowach. Jednak wiedziałem, że mnie rozumie.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz