Codziennie budzę się z inną dziewczyną. Codziennie zdarza się coś zupełnie nowego i zachwycającego. Na tyle pasjonującego, że jest jeszcze lepsze od dnia wczorajszego.
Codziennie inna dziewczyna, to bardzo wymagające, bo z jednej strony mam w pamięci co się wydarzyło przedniego dnia a tu już kolejny dzień, który jest jeszcze lepszy od poprzedniego i rywalizuje o miano najlepszego w tym tygodniu. Budzę się rano i widzę jak śpi. Czekam aż się obudzi, żeby sprawdzić czym mnie zaskoczy. Codziennie inna Klara. Codziennie inna, bo codziennie dodaje jakąś niespodziankę do wachlarza swoich zachowań.
Jestem facetem więc potrafię klarownie rozpoznać postęp dopiero po efektach, które widać. Przynajmniej tak powinno być skoro jestem facetem. I tego się będę trzymał.
Do tej pory efekty były mniej widoczne, a może po prostu nie potrafiłem ich tak wyraźnie dostrzec jak było to u Karola. Bo już przez to przechodziłem. Wiem, że to smutne, iż nie potrafiłem tak dogłębnie przeżyć tego co się działo z Klarą od początku, że nie wszedłem w to tak głęboko jak działo się to z Karolem i być może straciłem ten czas ale teraz, kiedy widzę jak dziewczyna zaczyna stawać się pełnoprawnym i świadomym członkiem naszego małego społeczeństwa domowego zachwycam się małymi elementami. Tak jak zachwyciłem się pierwszym dłuższym spacerem naszego małego szaleństwa.
Od kilku dni Klarson starała się podnieść i poczynić kilka kroków, ale szło jej to opornie bo cały czas wyznaczała sobie miejsce do którego chciała dojść. Jakby chodzenie miało być narzędziem do dojścia w jakieś miejsce, a nie procesem samym w sobie. Musiała nastąpić w niej mentalna zmiana, poparta kilkoma klapnięciami na pupę, żeby w końcu przekonała się, iż stawianie więcej niż siedmiu kroków ma sens taki, że można po prostu iść do przodu, potem zakręcić, nawrócić i iść dalej, nie po to żeby dojść ale po to, żeby iść. I zaczęło jej to sprawiać wielką radość.
Tak jak wcześniej stanie bez trzymanki. Co było bardzo komiczne, bo za każdym razem jak jej się to udało klaskaliśmy w dłonie. To natomiast powodowało u niej salwy śmiechu oraz machanie rączkami - jakby chciała klaskać z nami a jednocześnie merdać jak pies ogonem.
Klara się wiec spionizowała. Na tyle efektywnie, że teraz już właściwie przestała raczkować. To jak przejście z Windows na PCie na OS na MACu - już nigdy nie chcesz wracać to gorszych wersji.
Chodzenie cieszy ją jak diabli. Co z reszta widać w jej oczkach, małych i niebieskich jak małe dwa chaberki. Patrzy teraz z bliższej odległości, ale nadal z dołu i domaga się wzięcia za rękę w celu małego spaceru lub po prostu wzięcia na ręce i małego przytulaka. Choć do najbardziej przytularskich nie należy. Na krótko tak, ale na dłużej to woli człapać i uczyć się walczyć z grawitacją.
Codziennie inna.
W kąpieli dała do zrozumienia, że rośnie z niej prawdziwa dama. Stojąc po brzuch w wodzie, która wypełniała jej kubełek, kopiując mamę nabierała troszkę wody w malutkie łapinki i podnosiła je do włosów udając że je myje. Potem to samo zrobiła z brzuchem. Będzie widać o siebie dbała w przyszłości skoro już potrafi tak uroczo się ochlapać, wiedząc doskonale że higiena ważna jest.
Codziennie nowa umiejętność.
Ostatnio przyszedłem do domu z pracy a jako odpowiedź na mój głos usłyszałem dziki pisk z ust mojej córeczki, potem bębniący tupot bucików o podłogę, a następnie ujrzałem uśmianą od ucha do ucha buzię niesioną na ciele kroczącym jak jakieś zombie, które podeszło do mnie i mową niewerbalną poprosiło mnie o wzięcie na ręce. Buziaka nie dało, bo chyba nie lubi całowania za bardzo, ale za nos złapało i wytarmosiło niemożebnie na przywitanie.
Czasem się krzywi na twarzy i patrzy wnikliwe. Analizuje i widać w jej oczach, że skubaniutka wszystko rozumie tylko jeszcze nie potrafi odpowiedniego dać rzeczy słowa.
Niedawno łaziła za mną jak cień, a ja przygotowywałem strawę jakąś na wieczór więc powiedziałem jej, żeby poszła sobie do łazienki i popatrzyła jak się suszarka do bielizny kręci. Podkreśliłem słowo "kreci" takim ruchem jaki każdy rodzic o zapędach teatralnych próbuje wykonać przy deklamacji wiersza o lokomotywie w części gdy opisuje moment ruszania i przyspieszania maszyny. Mówiłem powoli i wyraźnie więc dziecko się odkręciło i poszło w stronę przedpokoju. Potem skręciło do łazienki i stanęło na wysokości bębna. Moje polecenie miało być żartem, stąd też trochę aktorskie ruchy i zbyt wolna wymowa, ale okazało się że to córka zrobiła z tata wariata i wykonała polecenie bezbłędnie.
Muszę uważać co jej zlecam teraz, bo potem nie będzie odwrotu - słowo się rzekło.
Tak to właśnie spędzam czas z moja dziewczyną. Codziennie inną i zachwycającą.