Zanika
lanugo (czyli sierść, przez którą między innymi myślałem, że moim tatą był
orangutan) i teraz już będę cały różowy w sam raz do całowania przez mamę, tatę
oraz cioć i babć wianuszek. Trochę mało miejsca się zrobiło na codzienny
jogging, ale jakoś daję radę. A jak tak się przeciągnę, to i 40 cm wyniosę.
Nieźle, nie?
Jest
jeszcze taka mała niezręczność, o której matka natura nie pomyślała z głową.
Nie wiem, wszystkie dzieci odczuwają to tak samo, ale dla mnie od tego momentu to tak
jak siedzenie w malutkim baseniku, w którym spędza się kilka miesięcy, pije się
co tam los przyniesie i nie ma ni jak dostępu do toalety. Mówią, żeby nigdy nie
należy robić we własne gniazdo, ale to przysłowie niestety nie tyczy się
brzdąców w stanie prenatalnym. Już nigdy
nie dam się wcisnąć tam, gdzie teraz siedzę. Nigdy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz