sobota, 18 lipca 2015

TATA KLARY cz.5 - ZNÓW OD NOWA

Pierwsze noce były trudne, ale może nie dlatego, że Klara płakała, ale bardziej dlatego, że znów musiałem się przywyczaić do myśli, że śpi z nami małe dziecko, które w dodatku trochę się rusza, płacze i zajmuje nieproporcjonalnie do swojego wzrostu dużo miejsca. Podczas snu musiałem się pilnować, żeby na nią się nie przetoczyć i wyznaczyłem sobie podświadomie granicę jej obecności, co jednocześnie spowodowało, iż spałem na boku na krawędzi łóżka przecząc czasem zdrowym zasadom równowagi oraz pokazując środkowy palec sile przyciągania ziemskiego. Tak jakby litera g (która dla przypomnienia ma wartość 9,81m/s2) była skrótem od "Gówno mi zrobisz i tak nie spadnę!"

Klary ciałko mentalne miało fizycznie 50 centymetrów długości i menatalnie jakiś metr szerokości. Łóżko miało raptem 140 cm od brzegu do brzegu więc średnio zostawało mi 20 cm i tyleż samo po drugiej stronie materaca. Ciężko w takich warunkach i normalny sen, ale twardo udawałem, że jest mi wygodnie i próbowałem zlepiać minuty w godziny, majaki w sny a porannego kaca, na którego wcześniej nie składała się nawet kropla alkoholu nazwałem Syndromem Lewego boku ( na którym musiałem leżeć balansując na krawędzi a to prawie spadając, a to przygniatając dziecko - ta czynność, której nazwanie spaniem jest czystym eufemizmem, wyczerpywała tak dużo energii, że strawienie wypitego alkoholu po imprezie [nie zależnie od ilości] to spacerek po deptaku w Ciechocinku - i stąd porównanie do kaca - może nie zbyt jednak trafne, bo kac szybko mija i można go potraktować jakąś tabletką z krzyżykiem, a potem wybrać świadomie, że następnego dnia kaca nie będzie. U mnie taki wybór nie był możliwy)

Po dwóch tygodniach jednak tak bardzo przywykłem do małego człowieka łóżku, że dwukrotnie obudziłem się w środku nocy skrajnie nieprzytomny z ręką centralnie na twarzy Klary. Atawistyczna chęć do przeżycia ataku spowodowała syrenę w wykonaniu córki, co nie tylko budziło mnie, ale także pewnie grupę sąsiadów z pięter sąsiednich. Za co serdecznie przepraszam. To moja wina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz