niedziela, 9 lutego 2020

ZNÓW AZJA - LEPSZA PLAŻA NIŹLI SMARTPHONE

08.02.20 plaża w Singapurze

Dzieciom zamiast smartfonów trzeba częściej dawać plażę i słońce. Reagują podobnie entuzjastycznie. Być może w ich DNA reakcja na atrakcje jest właśnie taka, tylko w przypadku smartfona jest to szkodliwe na dłuższą metę, a plaża to samo dobro. Nawet w ogromnych regularnych dawkach. 

Udało nam się wstać rano, choć różnica 7 godzin i długa podróż nadszarpnęły naszą energią, nie mniej jednak motywacja, aby nie stracić dnia była dominująca. Hostel, który nas gości przypomina trochę miejsca w których pierwszy raz mieszkaliśmy odwiedzając Tajlandię. Wtedy kojarzyły mnie się one z książką „The beach” Alexa Garlanda i czekałem aż ktoś pod drzwi wsunie nam karteczkę z mapą tajemniczej wyspy. Wczoraj kiedy zawitaliśmy do małego hostelu w centrum Singapuru uśmiechnąłem się do siebie, że bardzo miło być niejako w swoim miejscu, śladem czasu, jaki minął od backbackerskich wypraw do Tajlandii był leżący na stole w recepcji tomik Wiedźmina Sapokowiskiego w języku francuskim. Widać, że Netflix zrobił robotę i że jest rok 2020. Wcześniej nikt nie znał białego wilka w Azji. 

Dzieci zafascynowane tym, że mieliśmy mieszkać w pokoju który mieścił 4 kapsuły do spania, dwie szafki i 2m kwadratowe podłogi pobiegły sprawdzić wspólne łazienki i kuchnię, która graniczyła z naszym pokojem. Typowy backpack, mało białego człowieka, głównie Azjaci. W czasie wypełniania papierów meldunkowych sprawdzono nam temperaturę, wpisany wyniki do papierów meldunkowych i podano kluczyk. Parter, pokój 1-3. Wyjście bezpośrednio do kuchni. 

Następnego dnia w planie dostosowanym do potrzeb dzieci był Universal Studio park. Lunapark z postaciami kupionymi lub stworzonymi przez Universal Studio. Wśród najmocniejszy Marek tej stajni są, Shrek, minionki, jurrasic park, ulica sezamkowa. Nie widziałem, że nastąpił taki podział między Muppetami a ulicą sezamkową. Miałem wrażenie, że to wszystko stworzył Jim Henson i to zawsze będzie w parze. Razem. A tu nagle trzeba jechać do disneya żeby zobaczyć muppety, a do Universal, jak ktoś pragnie uściskać potwora ciasteczkowego. 

Podobało nam się to wyjście, bo może przez niski sezon, może przez Wirus Korona, ludzi było jakby mniej, duże atrakcje stały otworem a czas oczekiwania to maksymalnie 20 minut do porządnych rolercosterow. I pogoda sprzyja. Lekko zachmurzone niebo z przebitkami słońca oraz temperatura 30 stopni. Takie zimy to ja lubię. 

Na koniec dnia plaża miejska w Singapurze na wyspie Sentosa. Dla Singapurczyków to miejska ucieczka z bazą hotelową na wysokim poziomie, piasek znośnej konsystencji i kolorze, co prawda w tle tankowce zasłaniające horyzont, ale w Gdańsku jest podobnie. Może trochę chłodniej. 


Dziecku zamiast smartfona trzeba dać plaże. I łopatkę. Karol zmęczony dniem z nosem na kwintę dał się zaciągnąć w to miejsce. Teraz próbuje go zawołać, żeby wrócić do hostelu. Bezskutecznie jak dotąd. Zrobił z Klara zamek i fosę. Naprawdę, nie w mindcrafcie

6 komentarzy:

  1. NARESZCIE wpis.Uwielbiam czytać ponieważ imponuje mi zdrowy rozsądek i podejście do życia Huberta.Sciskam mocno i miłych wrażeń całej kochanej CZWÓRCE życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj jak milo znowu przeczytać Twoje teksty. Bawcie się dobrze kochani!



    OdpowiedzUsuń
  3. Poprosimy o duużo zdjęć, żeby jeszcze bardziej uczestniczyć w Waszej przygodzie :)
    Rozkoszujcie się ciepłym oddechem lata tej zimy i miłych wrażeń ;)
    Buziaki dla wsiech Pełeczków! :*

    OdpowiedzUsuń