czwartek, 16 lipca 2015

TATA KLARY cz. 4 - NOWA DZIEWCZYNA W MIEŚCIE

Karol został u mojej mamy, bo zaczął się źle czuć, poza tyn Klara cały czas była w szpitalu a odwiedziny z Karolem nie wchodziły w rachubę.

Moja córka leżała cały czas po lampą grzewczą i podłączona do 20 kabli, kiedy w Wigilię przyjechałem do szpitala, żeby spędzić z rodziną ten czas. Wychodząc na przeciw moim oczekiwaniom moja niedawno narodzona królewna spała podłączona do zestawu czujników badających saturację oraz tętno.

Cały czas nie czułem takiego impulsu, który miałem nadzieję uderzy we mnie kiedy zobaczę ją drugi raz, impulsu tacierzyństwa i zakochania się w drugiej najważniejszej kobiecie w mojej rodzinie. Może ta miłość musi poczekać, może przy drugim dziecku oczekuje się od niego więcej na dzień dobry, a może tak przejęty byłem samym zbyt wczesnym porodem, że zapomniałem o tym, że muszę zanurzyć się w cud, jaki się wydarzył, a nie analizować sam proces pod kątem tego, że mimo iż przedwczesny to był całkiem udany. Uśmiechnąłem się patrząc na naszą mała córeczkę i oczywiście chciałem ją pocałować, ale takich małych króliczków nie powinno się jeszcze dotykać ustami. Po nabraniu dobrych bakterii od mamy powinny właśnie one kolonizować małe ciałko, a nie jakieś nie wiadomo jakie robaki z zębów taty. Wysłałem jej więc powietrznego buziaka. 

I tak przez 6 dni. To tak trochę jak oglądanie wyprzedaży przez szybę, z grubym portfelem i ... zakazem wstępu do tegoż sklepu. Klientów bez krawata nie wpuszczamy...

- Witaj w domu Klara - powiedziałem, kiedy przenosiłem córkę przez próg naszego mieszkania. Takie małe dziecko jest tak delikatne i kruche, iż ma się wrażenie że przez drobną nieuwagę można je pognieść jak bibułkę wyciągniętą z pudełka po drogim prezencie. Pierwsze dotknięcie jest takie niepewne, nie wiadomo jak trzymać głowę, jak podtrzymywać od dołu, jak przewinąć. Tak bardzo nie potrafiłem sobie przypomnieć jak to było ponad trzy lata temu, że w pierwszych dniach jakoś tak prawie nieświadomie unikałem kontaktu i możliwość potrzymania mojej maleńkiej córeczki. A może chciałem, się nią nie zajmować, żeby nie skraść za wiele z odkrywania tego maleństwa, żeby sobie na później zostawić? 
Nie wiem sam, ale wiem, że musiał nadejść moment, kiedy w pełni przekonany, że robię wszystko dobrze wezmę ją na ręce i przytulę. I na szczęście moment ten nadszedł szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz