Chyba będziesz żarłokiem. Można się oczywiście tego spodziewać, bo rodzice od jedzenia nie stronią, wręcz przeciwnie dobrze zjeść lubią, a szczególnie jak jest smaczne.
Kiedy mama już się nauczyła dokładnie jaki masz rytm jedzeniowy, kiedy system karmieniowy ustalił się tak, iż nie stanowił dla nas już wiedzy tajemnej, zacząłem się zastanawiać jak to jest, że przez pierwsze miesiące jesz tylko samo mleko, rośniesz jak na drożdżach i głodny nie chodzisz. Biorąc siebie jako tzw wyznacznik, to po dwóch tygodniach dostałbym świra pijąc ciągle płyny, o konsystencji takiej, że nawet kupę robiłeś co tydzień. W końcu jak mogą malutkie jelitka wyssać z mleka coś poza odrobiną śmietanki i w jaki sposób tworzą twoje malutkie wnętrzności masę stałą, wypychaną drugim końcem układu pokarmowego. Dlatego urozmaicałem Ci smaki (bo skoro rosłeś na mleku, uznałem, że na naleśniki czy jajecznicę możesz spokojnie, bez szkody dla Ciebie samego, jeszcze zaczekać) podrzucając a to kawałek cytryny, a to banana, a to jabłuszko. Nie chodziło o to, żeby Ciebie nakarmić, ale o to, żeby dać kubeczkom coś na odmianę niż tylko mamowe mleczko.
Pierwszą pizzę zjadłeś jak miałeś 6 miesięcy i stało się to na Brooklynie w Nowym Jorku. Restauracja nosiła nazwę Spumani's i była off-turystyczną, ale bardzo popularną wśród lokalnych smakoszy, destynacją na lunche i kolacyjki.
Fantastycznie było obserwować, jak wbijasz swoje wtedy już dwa dolne zęby w miękkie ciasto i starasz się ugryźć. Oczywiście buźkę masz za małą, oczywiście o ugryzieniu nie ma mowy, ale smak w mordce pozostaje. Pierwsze chińskie też jadłeś w nowym Jorku.
Masz szczęście, którego ja nie miałem, kiedy byłem takim bąblem, jak Ty. Jeżeli różnorodność smaków rozwija korę mózgową, tak jak twierdzą naukowcy, to w dzisiejszych czasach jest tak wiele potraw, w których się można zakochać, które otwierają całe światy wyobraźni organoleptycznej, że aż mi się oczy śmieją, że będziesz mógł tego wszystkiego doświadczyć i skorzystać. Kiedy ja byłem mały dostępność pobudzaczy smakowych była tak ograniczona, że dzieci musiały być zamknięte w ograniczonym kręgu zapachów i kiedy pojawił się banan jako egzotyczny owoc, czy mandarynka raz na rok, to nawet dobrze nie mógł mój umysł tego zanalizować. A teraz banan jest czasem tańszy od jabłka, a rarytasy takie jak mango (którego jesteś z resztą fanem), melon, granat, cytryna, pomarańcza, papaja, ananas etc są dostępne od ręki i wszystko to może być twoje na skinięcie paluszka. Przez to można otwierać kolejne kanały komunikacji między językiem a mózgiem i kodować, katalogować oraz ukrywać w podświadomości kolejne kody kulinarne. A potem, kiedy będziesz dorosły, może zaowocuje to poczuciem takiego błogiego komfortu, który wziął się nie wiadomo skąd, podczas wgryzania się w słodkie, dojrzałe jabłko, albo wyczuwaniu owoców bergamotki w dobrze schłodzonym Chardonnay.
Patrzę na Ciebie i właściwie jest to dla mnie najlepszy sposób na wyobrażenie sobie siebie, kiedy byłem w Twoim wieku. Szczególnie, że jesteśmy do siebie trochę podobni.
Tak samo mogłem się śmiać, tak samo patrzeć na innych, tak samo przewracać się z brzuszka na plecy i tak samo płakać. Ponieważ nie pamiętam z tamtych czasów absolutnie nic, teraz odkrywam to wszystko na nowo. Uczę się siebie poprzez to, jak Ty się zachowujesz. Może właśnie tak to jest, że nie pamiętamy jacy byliśmy po to, żeby odkrywać w swoich dzieciach siebie. I to jest ten moment, kiedy facet po raz pierwszy uświadamia sobie, że patrzy na dziecko nie pod kątem - w którym aspekcie mój syn jest taki jak ja, tylko patrzy na niego i widzi gdzie on sam był taki, jak teraz jest jego syn. To ważne, bo jesteś taką kruszynką, takim małym robakiem, a już mogę się od Ciebie czegoś nauczyć. Okazuje się, że paradoksalnie szybciej Ja się uczę od Ciebie, niż Ty ode mnie. I to jest kolejne zaskoczenie w byciu tatą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz