czwartek, 31 stycznia 2013

Pisanie bloga jako pomysł na lepszą pamięć


Pisanie tego wszystkiego ma dwojaką wartość. Bo po pierwsze kiedyś, kiedy będziesz już duży, a nic nie będziesz pamiętał z tego co się wydarzyło między Twoimi narodzinami a trzecimi urodzinami, będziesz zastananawiał się jaki wtedy byłeś i będziesz pytał się nas o szczegóły, to nie będziemy w stanie dokładnie odpowiedzieć na Twoje pytania. Odnosząc się jednak do notatek łatwiej będzie nam przypomnieć sobie czy zacząłeś chodzić jak miałeś 10 miesięcy czy jednak 14. Bo po latach to wszystko jakoś skleja się w jedną całość i różnica miesiąca czy dwóch nie ma znaczenia. A będąc z Tobą tu i teraz ma to kolosalne znaczenie, czy chodzisz czy nie, czy mówisz czy nie, czy umiesz pokazać, że chcesz kaszkę czy też nie. To po pierwsze. A po drugie, co w zasadzie jest powiązane z pierwszym bardzo mocno, chciałem mieć taki mały skarbczyk uczuć, jakich doznajemy z mamą, kiedy wydarzają się rzeczy dla nas pierwsze. Potem, jak już będziemy starzy będziemy odnosić się do tych krótkich chwil i przypominali sobie jak to było kiedy Karol zrobił pierwszy krok, albo kiedy nastąpił ten dzień kiedy na wszystko zaczął mówić pupa. Czas ma w swojej brutalnej naturze funkcję, która niekiedy bardzo pomaga, ale własnie w takich sprawach jak macierzyństwo niestety działa na niekorzyść. Funkcja ta, to zacieranie śladów w pamięci. Śladów rzeczy, przez które przyznam Ci się szczeczerze czasem się rozklejam. Jak np chwila, kiedy siedzisz przez telewizorem, z oczami wlepionymi w Dee Dee Bridgewater, która swoim chrypiacym głosem kończy 'Ne me quite pa', w języku oryginału, zapada chwila ciszy a ty, jeszcze przed tym, kiedy wszyscy obdarzają artystkę gromkim aplauzem, zaczynasz klaskać swoimi małymi rączkami i mówisz:
- na, na, na
- tak Karolku. Pani śpiewa piosenkę. Podoba Ci się?

A Ty znów łapiesz się za rączki i bujasz się na boki, trochę nie w takt muzyki, ale na pewno poruszony jej dźwiękami. To było w grudniu 2012. Miałeś wtedy rok i dwa miesiące. Musi być coś niesamowitego w muzyce, skoro dzieci w tym wieku potrafią zasłuchać się i w taki sposób reagować na nią.
Nie pamiętanie tego wypłaszcza obraz Twojego dzieciństwa w naszy pamięciach i to ze szkodą dla nas i dla Ciebie. Bo w tych szczegółach kryje się Twój charakter, Twoje upodobania i chwile szczęścia. A chwile szczęścia są dla Ciebie teraz bardzo ważne. Stresem np. może być zbyt wczesne wyjęcie Ciebie z wanienki, kiedy jeszcze nie ochlapałes wszystkich zabawek, kiedy piana na Twojej brodzie nie była zmywana 15 razy i dopóki nie wyprodukowałeś 10 dużych bąbli pod wodą zanużając usta kilka milimetrów pod powierzchnią wody. Jeżeli istotą Twoich kąpieli są te trzy elementy a my o nich kiedyś zapomnimy, to tak jakbyśmy w dorosłym życiu na pytanie o naszą największą przygodę, nie wymienili dopiero co odbytej podróży dookoła świata.
Ty żyjesz chwilami. I one wypełniają kolorytem całość czasoprzestrzeni na dany okres. Coraz krótszy, ale nadal jeszcze na tyle ważny, że rozbawienie Cię piłką może całkowicie wymazać ból ze świeżo nabitego guza. Nagle przestajesz płakać i śmiejesz się do rozpuku jakby cały czas byłby właśnie tą chwilą. I to jest kwintesencja dzieciństwa. Bilans chwil musi wskazywać na większość chwil dobrych. I dlatego należy je pamiętać. A czas, jak już wspomniałem w tym wypadku nie działa na moją korzyść.
Na szczęście jesteś dziecięcym ekstrawertykiem więc doskonale widać kiedy chwila jest dobra, a kiedy zła. I ile trwa.
Spis z natury na dzień 15 stycznia jest taki, że jest kilka pewniaków, które podane w odpowiednim czasie mogą każdą, nawet najgorszą chwilę zamienić na dobrą.
Kuka - w twoim języku oznacza ciastko. Etymologia tego słowa jest prosta. Święta Bożego Narodzenia, które spędzaliśmy u dziadków jednych i drugich obfitowały w moc serników, makowców etc. Podsłuchawszy jak my dorośli nazywamy te cudeńka, zakodowałeś sobie Kuka. Więc morelka suszona, daktyl oraz biszkopt wprawiają Cię w stan, kiedy słowo to potrafisz wypowiedzieć nawet 10 razy pod rząd w bardzo zróżnicowaną intonacją.
Bua - intonowane krótko, tak jak w tej pisowni. W bardziej złożonej formie 'cicia bua' co oznacza, że zaraz przyjdzie Lucy (twoja opiekunka) i przyniesie świeżą bułkę z piekarni.
Uhuha, uhuha - początek piosenki, która kończy się na ' nasza zima zła'. Piosenka, którą rozpoczynasz i wymuszasz jej zakończenie przez wtajemniczone osoby. Bardzo Cię to bawi. Z drugiej strony, kiedy ja zacznę ten zaśpiew zatrzymam się na słowie 'zima' radośnie czekasz ułamek sekundy, aby nie w rytm, ale zaraz po nim dodać swoje zaaaaa, intonując tak jak Chińczycy wypowiedzieli by jeden ze swoich znaków intonacyjnych przypominających dalszej domku. Najpierw wysoko a potem szybko do dołu. Po całej oktawie wręcz.
Kaka - słowo które wypowiadasz rano i wieczorem z natarczywością kataryniarza z ulicy ząbkowskiej. Oznacza kaszkę, którą dostajesz po śnie i przed snem. Nawet najszybsze przygotowanie powoduje Twoja frustrację, jakbyś przygotowywał się do tej fantastycznej chwili wchłonięcia 250 ml ambrozji właśnie przez to, że wprawiasz się w zły nastrój, ażeby skala zmiany na dobre była maksymalnie odczuwalna.

Dobre chwile są dobre, dopóki trwają. A na razie nic nie stoi na przeszkodzie aby trwały. Mam nadzieję, że jak najdłużej.